Łowiąc dobro

Łowiąc dobro


Miłe to doświadczenie zastać swą niespełna siedmioletnią córkę czytającą młodszemu kuzynowi ballady Mickiewicza. Choć uczciwie przyznaję – podsuwanie jej poezji z wyższej półki to nie moja inicjatywa. Po raz kolejny inspirację zawdzięczamy Emilii Kiereś.

Niekryjąca swej sympatii do narodowego wieszcza autorka sięgnęła po jeden z jego najsłynniejszych utworów – ten, który kolejne pokolenia omawiają na lekcjach języka polskiego, a starsi nierzadko recytują (w całości!) z pamięci. Poruszająca wyobraźnię i wrażliwość Świtezianka za sprawą adaptacji pani Emilii nabrała kształtu i znaczenia trafiającego nawet do bardzo młodych czytelników.

Głównym bohaterem Łowów jest chłopiec, który w wyniku tragicznego zauroczenia strzelca poniesie chyba najdotkliwszą stratę – jego młodszy brat. W tym wypadku mogę chyba pozwolić sobie na spoiler – nie wykroczę przecież poza wiedzę powszechną, pisząc, że zakochany Jan pewnego dnia nie powróci ze swej schadzki. Co ma począć Franuś – któremu wcześniej choroba zabrała rodziców – pozostawiony zupełnie sam na świecie? Jaki los mógł spotkać pozbawionego rodziny chłopca, żyjącego na początku XIX-wieku?

Poza literackimi walorami Łowów oraz oczywistą oryginalnością publikacji, mocno cenię Łowy właśnie za ten wątek. Za to, że wokół Franusia tyle jest dobra i ciepła. Że są bezinteresowni ludzie – zarówno majętni (jak pani z dworu), jak i zupełnie prości (jak wypiekająca chleb Maciejowa). Ludzie, którym dalsze życie chłopca nie jest obojętne.

Wiem, wiem – takie porównania są nie na miejscu. Wszak Emilia Kiereś samodzielnie podbija serca czytelników. Jej książki są zaskakujące, ciekawe, wzruszające. A jednak nie mogę się powstrzymać od tego stwierdzenia: umiejętność dostrzegania dobra, wiara w ludzką życzliwość, jest tym, co bardzo wyraźnie łączy prozę pani Emilii z twórczością jej Mamy – Małgorzaty Musierowicz.

Stąd radość, że moja córka tak chętnie sięga po Kwadrans, Brata, Srebrny dzwoneczek, Łowy. Nawet jeśli były pisane dla ciut starszych, nawet jeśli często poruszają smutne struny ludzkiej egzystencji, to z pewnością zapadają w pamięć, pogłębiają wrażliwość, inspirują do przemyśleń.

(A dla tych, którzy w książkach szukają raczej akcji niż wzruszeń dodam, że i tej nie brakuje w Łowach. Bo Franuś ze swoimi przyjaciółmi podejmie próbę odnalezienia brata, a przynajmniej wyjaśnienia tajemnicy jego zaginięcia. Samodzielne poszukiwania okażą się zaś naprawdę niebezpieczną przygodą!)

Mogą Cię również zainteresować:

Rwący nurt dorastania

Małe źródełko. Czyste. Niewinne. Nieskalane. Gdy kończy swój bieg, staje się częścią morza. Ogromnego. Głębokiego. Trudnego do objęcia wzrokiem. A po drodze?

0 komentarzy

Ocalić brata. Odnaleźć siebie

Jak odmienić pełne goryczy i złości serce? Co zrobić, by młodzieńczy bunt i brawura zostały zastąpione przez odpowiedzialność, braterstwo, szlachetność? W swej baśniowej, prasłowiańskiej opowieści Emilia Kiereś wskazuje rozwiązanie – jedną z możliwych dróg. Ale nie jest to szlak krótki czy prosty. Prowadzi przez samotność. Poczucie bezradności. Zniewolenie. Wyrzuty sumienia. Tak jak droga jednego zWięcej oOcalić brata. Odnaleźć siebie[…]

0 komentarzy

Za Rzeką Tęczową. Trakt ku dorosłości

Podczas lektury wszystko znikało. Mieszkanie, domowy gwar, zmęczenie, zmartwienia, czas. Pochylałam się nad książką, a gdy odrywałam od niej wzrok, zaskoczona odkrywałam, że minęły dwie – trzy godziny (oczywiście nocne). Byłam tylko tam: w kaplicy czuwania, w zajeździe Jikarvara, w Lesie Rozbójników, w klasztorze, na zamku Mistrinaut, w chacie Menauresa. Potem jeszcze na pokrytej lodemWięcej oZa Rzeką Tęczową. Trakt ku dorosłości[…]

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.