Opis
Przedświąteczny spokój?
Radośnie uśmiechnięci ozdabiają choinkę.
W sterylnie czystym domu wypoczęci zasiadają do suto zastawionego stołu.
Elegancko i schludnie ubrani oddają się (bezkonfliktowym) rodzinnym zabawom.
Znacie takie obrazki?
Jakżeby nie? Przedświąteczne reklamy są przecież wszechobecne!
Tym boleśniejsza bywa rzeczywistość. Bo tu zamiast uśmiechów – kłótnie. Zamiast spokoju – stres i napięcie. Nierzadko łzy bezsilności.
Czy w domu Basi mogłoby być inaczej?
Zważywszy na to, jak bystrą obserwatorką rodzinnej codzienności jest Zofia Stanecka i jaki realizm cechuje jej opowiadania – oczywiście, że nie. Nic dziwnego, że i w tym domu na dwa dni przed Bożym Narodzeniem atmosfera robi się coraz bardziej gorąca. Zwłaszcza, gdy tata wychodzi na dyżur, a mama ma w planach przygotowywanie wigilijnych potraw, sprzątanie, pracę.
Tak napięty harmonogram po prostu musi doprowadzić do katastrofy. Bo przecież w domu są jeszcze dzieci: wymagający ciągłej uwagi mały Franek oraz mający już spore możliwości działania Basia i Janek. Dlatego napięcie sięga zenitu już rano – gdy najmłodszy płacze, a starszaki wiórkami oraz sokiem z buraków smarują ściany, a potem rozbryzgują je na stole i podłodze. Mama nie robi niby nic (w tej sytuacji) nadzwyczajnego: krzyczy.
Ale wtedy, początkowo zmrożona strachem, Basia głośno protestuje:
Miało być miło, a wcale nie jest! – wrzasnęła. – Nie krzyczy się przed świętami!
Jakże cenne są jej słowa! Dzięki nim mamie udaje się ochłonąć, usiąść, wypowiedzieć swój żal:
Wciąż tylko sprzątam i sprzątam, a i tak nic to nie daje. Wystarczy, że się odwrócę, a bałagan wyrasta jak spod ziemi.
Chyba lepiej go nie ruszać – zasugerował Janek.
Tego dnia mama nie tylko nie walczy już z bałaganem, ale… sama go powiększa. Bo wraz z dziećmi – zamiast pucować okna, szorować podłogi, gotować, nadrabiać zaległości w pracy – spędza dzień na przygotowywaniu choinkowych ozdób: kartonowych zwierzaków. Dodawszy do tego lepienie z masy solnej, wspominanie, opowiadanie bajek i szybki obiad, łatwo zrozumieć, że na sprzątanie nie starczyło czasu.
I co?
Dom nie wyglądał jak z reklamy. Dzieci były szczęśliwe.
Czy książka Basia i zwierzaki stanowi apel, by i czytelnicy spędzili Wigilię w bałaganie? By i oni zrezygnowali z przedświątecznego pichcenia i porządków? Absolutnie! Autorka przecież nie poucza, nie moralizuje. Przedstawia po prostu jeden dzień z życia Basi i jej rodziny. A że ta historia tak wiele osób uderzy w czuły punkt? Hm… to już inna sprawa.
Choć trzeba przyznać, że tym razem autorka wraz z ilustratorką, Marianną Oklejak, posuwają się o krok dalej niż zazwyczaj. Bo do książki dołączony został zestaw kreatywny. Czyli kartonowe strony z rysunkami do samodzielnego wycięcia. I nie są to – bynajmniej – dwie, trzy kolorowe kartki. Zwierzaków jest 68! A do tego sześć stron z ozdobami, czyli prostymi naklejkami – kółkami, serduszkami, gwiazdkami.
Krótko mówiąc, najnowsza Basia to nie tylko zaproszenie do lektury, w której i mali, i duzi czytelnicy poczują się zrozumiani. To także zachęta do niepoddawania się przedświątecznej presji, do racjonalnego „mierzenia sił na zamiary”, a także – rodzinnego wycinania.
I tu – nieodkrywcza, a jednak potrzebna – refleksja: wspólnie spędzony czas jak zwykle może okazać się najcenniejszym ze wszystkich prezentów.
Karolina Mucha
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.