Opis
Baśniowy kalendarz adwentowy
Święta to czas spędzany zwykle w domowym zaciszu, wśród rodziny i przyjaciół.
Ale nie dla wszystkich.
Większość, skupiona na porządkach-pierniczkach-gotowaniu-prezentach, zapomina o ludziach nie posiadających bliskich, ani prawdziwego (czy jakiegokolwiek) domu. O bezdomnych, porzuconych, samotnych.
Nie są to sprawy, o jakich łatwo rozmawiać z dziećmi, dlatego Mårten Sandén czyni to w nieco baśniowej formie.
Opowiada o trójce uciekinierów z domu dziecka – Mago, Stelli i Issie – i ich pobycie w Stokholmie. Od początku otoczone opieką samodzielnych i dobrze zorganizowanych dzieci z dachów, w pewnym sensie uczestniczą w ratowaniu świąt. A przynajmniej jednego z ich tradycyjnych elementów…
Pomagają odkryć prawdę o sobie Niklassonowi – bezdomnemu starcowi. A wcale nie tak łatwo zobaczyć kogoś szczególnego w małomównym, zaniedbanym, niedomytym i pewnie niezbyt ładnie pachnącym żebraku! Dzieci jednak, jak to często bywa, widzą więcej… Dzięki temu udaje im się również zdemaskować podstępnego von Stumpa.
Dobro wygrywa, a zło zostaje ukarane.
Znacząca jest tu symbolika imion bohaterów – poza wspomnianym Niklassonem, są tu przecież i Miriam, gotowa przyjąć „obce” dzieci, i przybywający z daleka Melchior Jasper, i opowiadająca całą historię Stella („gwiazda”). Są dzieci z dachów po trosze przypominające biblijnych pasterzy – prostych, zwykle niezauważanych ludzi, którzy stają się pierwszymi świadkami wielkiej i ważnej tajemnicy. Jest także – a raczej przede wszystkim – mały Issa, ciemnowłosy chłopczyk, potrafiący wiele rzeczy, o które się go nie podejrzewa. To on właśnie pomaga odzyskać tożsamość Niklassonowi.
Trzeba jednak zaznaczyć, że bohaterowie książki Mårtena Sandéna nie wydają się postaciami w pełni przekonywującymi. Mało w nich złożoności i różnorodności pragnień, emocji, dążeń, które charakteryzują „zwykłych” ludzi. Przedstawieni zostali w pewnym uproszczeniu – raczej jako elementy opowieści, symbole, niż „niemal żywe” postacie (takie, które zazwyczaj na trwałe zapisują się w pamięci czytelników).
Zastrzeżenia może budzić również sam Niklasson. O ile pomysł, by tak ważnego i powszechnie oczekiwanego bohatera świątecznych opowieści uczynić żebrzącym na dworcu bezdomnym, wydaje się znakomity, o tyle – jak wiadomo – nie wszyscy rodzice pragną podtrzymywać w dzieciach wiarę w „czerwonego przebierańca z północy”. Oczywiście brodaty starzec, zaprzyjaźniony z reniferami i skrzatami, w pewnym sensie wpisał się już w naszą kulturę, jednak niekoniecznie warto wciąż szerzyć jego „kult” kosztem autentycznej, naprawdę nietuzinkowej postaci. To trochę tak jakby prawdziwy święty Mikołaj został „wypchnięty” i skazany na zapomnienie…
Pomimo tego Święta dzieci z dachów mogą okazać się znakomitym zastępnikiem czekoladowego kalendarza adwentowego (na opowieść składają się 24 krótkie rozdziały). Czytelnikom z łatwością udziela się atmosfera oczekiwania, nadzieja, że wkrótce nastąpią zmiany na lepsze. Może także i oni – podobnie jak mali bohaterowie książki – wyjdą im naprzeciw?
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.