Chłopiec z Lampedusy

Autor: Rafał Witek
Ilustrator: Joanna Rusinek
Wydawnictwo: Literatura
Miejsce i rok wydania: Łódź 2016
Liczba stron: 80
ISBN: 978-83-7672-479-9

Ta opowieść jest wymyślona. Ale chłopiec podobny do jej bohatera istnieje naprawdę. W lutym 2015 roku – razem z innymi uciekinierami z Erytrei – Tandżin dotarł na włoską wyspę Lampedusę. Miał wtedy jedenaście lat.

Gdy dziennikarze zapytali Tandżina o rodzinę, chłopiec odparł: „No mama. No papa. All alone”.

Te słowa sprawiły, że nie mogłem przestać o Tandżinie myśleć. I stworzyłem tę historię. Trochę dla niego, a trochę dla wszystkich dzieci w podobnej sytuacji – zmuszonych do opuszczenia swoich krajów, narażonych na trudy tułaczki, samotnie przemierzających świat w poszukiwaniu bezpiecznego domu.

Rafał Witek

z materiałów wydawnictwa

Opis

Tandżin i Andżelika

 

To jest historia o chłopcu, który nie umiał pływać, a przepłynął morze. I o dziewczynce, która była bogata, choć nie miała pieniędzy. I o ludziach, którzy odegrali ważne role w ich życiu, choć nie byli aktorami. I jeszcze o tym, że każdą przeszkodę można pokonać – pod warunkiem, że się tego chce i że się ma choć jednego przyjaciela.

Kim jest ten chłopiec? By to wyjaśnić trzeba najpierw przedstawić dziewczynkę. Tę, co nie miała pieniędzy. To Andżelika, która mieszka na włoskiej wyspie, Lampedusie. Przyjechała tam wraz z mamą, gdy ta dostała pracę w jednym z miejscowych hoteli. Opuściły swój stary świat, wynajęły mieszkanie u wymagającej i trochę zrzędliwej signory Ragusy, by kiedyś wrócić do Polski i zamieszkać w prawdziwym domu.

Dlaczego Andżelika jest w tej historii taka ważna? Bo to ona uratowała Tandżina – chłopca, który nie umiejąc pływać, przepłynął morze. Andżelika wcale tego nie planowała, ba!, początkowo była na swego nowego kolegę bardzo zła. I zupełnie nie rozumiała, skąd się wziął w morzu. Ani co zostawił za sobą.

Dopiero później, gdy ogarnięta współczuciem przyprowadziła go do swego mieszkania i nawiązali nić porozumienia, poznała jego historię. Zobaczyła, jak wiele mają ze sobą wspólnego. Choć losy Tandżina były o wiele bardziej dramatyczne.

Chłopiec z Lampedusy Rafała Witka to kolejna z powstałych w ostatnim czasie książek, które ukazują młodym czytelnikom problem współczesnych imigrantów, przybywających do Europy z Afryki. Tym razem został on przedstawiony z perspektywy polskiej dziesięciolatki – zupełnie nieobeznanej z zawiłościami politycznymi czy kontekstem historycznym, ale doskonale rozumiejącej, jak to jest znaleźć się daleko od domu, w obcym kraju, nieswoim mieszkaniu, wśród rówieśników, z którymi trzeba porozumiewać się na migi.

Poznawana stopniowo historia Tandżina – może i łatwa do odgadnięcia dla dorosłego, ale niekoniecznie oczywista dla młodego czytelnika – pozwala na silne zaangażowanie emocjonalne. Tym bardziej, że uczucia głównej bohaterki wobec chłopca są zmienne. Zresztą to właśnie dzięki temu ich późniejsza relacja wydaje się bliższa i bardziej realna. Dla Andżeliki Tandżin nie jest bohaterem telewizyjnego newsa, którego losy wzruszają i budzą silne współczucie – ale na krótko. Przedstawiony przez Rafała Witka chłopiec (zainspirowany autentyczną postacią) ma szansę zapaść w pamięci na dłużej.

Co z tej pamięci wyniknie?

Świadomość. Nieobojętność. Zrozumienie. Może kiedyś – działanie?

Karolina Mucha

Opinie

Na razie nie ma opinii o produkcie.

Napisz pierwszą opinię o „Chłopiec z Lampedusy”

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.