Opis
Kiedyś emanuje ciepłem. Światłem. I macierzyńską miłością. Pokazuje piękno zwykłych codziennych momentów – radości z padającego śniegu, przechodzenia przez ulicę, jazdy na rowerze – dzielonych z ukochaną osobą. Równocześnie opowiada historię całego życia, na które składają się właśnie te pojedyncze chwile. Chwile krótkie jak mgnienie oka, umykające, a przecież często (choć z pewnością za rzadko!) zostające gdzieś pod powiekami.
Warto je zachowywać. Bo są niepowtarzalne i „niewracalne”. Ale także dlatego, że to one właśnie stanowią sploty naszych więzi z innymi, to na nich opierają się relacje. To one mogą zostać naszym jedynym majątkiem – kiedyś…
Karolina Mucha
(Recenzja stanowi fragment tekstu Książkowe śnieżynki. Pierwsze premiery 2018 roku!)
Urszula –
Nie trzeba wielu słów, by wyrazić to co najważniejsze, a ta książka jest na to idealnym przykładem.
Choć to ledwie kilka zdań, mieszczą wszystko: bezwarunkową miłość, oddanie, troskę, ale też niepokój i strach. Narrator, którym jest mama, opowiada córce o ich pierwszych wspólnych chwilach, ale także o przyszłości. Na kolejnych stronach książki śledzimy dorastanie dziewczynki, by w końcu dotrzeć do momentu, gdy ona sama staje się mamą, a potem babcią i może snuć swą własną opowieść.
Książka Alison McGhee absolutnie mnie urzekła! Za każdym razem, gdy po nią sięgam, czuję pewne “rozdwojenie”. Z jednej strony jestem mamą, która wprowadza córkę w świat, kochającą, wspierającą i oswajającą nieznane. Z drugiej strony jednak myśl o mojej mamie czy babci jest nad tą lekturą tak nieodparta, że czytając to ja jestem tą dziewczyną, która wzrusza się na widok rodzinnego domu. “Kiedyś” w łagodny, smakowity sposób oddaje kwintesencję macierzyństwa i matczynej miłości. Piękne, akwarelowe ilustracje Petera H. Reynoldsa w magiczny sposób dopełniają ten wyważony, subtelny tekst.
To książka nie tylko dla dzieci, a im częściej po nią sięgam tym mocniej zastanawiam się, czy nie jest wręcz bardziej dla dorosłych… Z całą pewnością jest to wzruszający “wyciskacz łez” łączący wszystkie kobiece pokolenia naszej rodziny.
Gdybym miała jej coś zarzucić, to tylko to, że kończy się zbyt szybko, jednakże właśnie w tej powściągliwości tkwi największy urok.
Przyznaję, że nie jestem fanką minimalistycznych form literackich, ale ta pozycja to absolutny wyjątek.
Naprawdę trudno oprzeć się czarowi tej książki!