Opis
Brrr
Na czym polega fenomen Pucia? Dlaczego w ciągu kilku miesięcy od swej premiery zyskał tak wiele fanów i pozytywnych recenzji?
Szukając odpowiedzi na te pytania, łatwo dostrzec liczne zalety publikacji Marty Galewskiej-Kustry.
Można na przykład pisać o jej logopedycznym wykształceniu i doświadczeniu. O dostosowaniu form wyrazu do realnych potrzeb i możliwości głównych adresatów książki – dzieci uczących się mówić. O wstępie i konkretnych radach dla rodziców. O przekazie dopasowanym do wieku i percepcji małych odbiorców, którzy bez problemu wysłuchają krótkich, prostych zdań, dokładnie współgrających z treścią ilustracji, a równocześnie porządkujących rzeczywistość. Wysłuchają ich z uwagą, bo – za sprawą doboru słownictwa oraz powiązaniu scenek z dobrze znanymi dźwiękami (np. ciii, aaa, am, puk puk) – po prostu je zrozumieją.
Można wspomnieć również o sympatycznych bohaterach – najbliższych krewnych Pucia (mamie, tacie, siostrze, bracie, babci, dziadku) – odpowiadających członkom rodziny, z którymi większość malców spędza niemal cały swój czas.
Pewnie warto poświęcić też nieco uwagi prostocie i przejrzystości ilustracji Joanny Kłos, dużemu formatowi i wytrzymałości książek. A kartonowe Pucie przetrwają sporo. Niestraszne im spotkania pierwszego stopnia z najbardziej aktywnymi i ruchliwymi czytelnikami. Wręcz przeciwnie: to ich autentyczni ulubieńcy!
Jeszcze więcej miejsca należałoby przeznaczyć na omówienie treści – bo przedstawione na kolejnych stronach scenki z jednej strony prezentują sytuacje nieodbiegające od zwyczajnych, powszechnych doświadczeń, z drugiej – są ciekawe i dynamiczne (choćby dlatego, że na każdej z nich występuje kilku bohaterów, podejmujących różne działania).
Można tym wszystkim zaletom, edukacyjnym walorom, przejrzystości itd. poświęcić wiele miejsca. Ale zamiast tego chyba lepiej napisać o czytelnikach?
O dziewięciomiesięcznym malcu, który – choć na razie w milczeniu – z zaciekawieniem słucha kolejnych historyjek. I głośno śmieje się, gdy słyszy pukanie czy szczekanie psa.
O niespełna czterolatce, która traktuje książki o Puciu jak elementarze – chętnie wybiera je na wspólną lekturę z rodzicami, ale też przegląda samodzielnie, z łatwością odczytując onomatopeiczne dźwięki. A do tego często do nich nawiązuje (np. po kąpieli: mamo, pamiętasz, jak robił Pucio, gdy padał deszcz? Brrr!)
I pięciolatce, która po dwukrotnej lekturze, mówi tekst z pamięci.
Krótko mówiąc, podobnie jak mucha, z którą na luzie ćwiczymy buzie, tak i Pucio błyskawicznie zyskuje sympatię najmłodszych. I uznanie ich rodziców.
Karolina Mucha
Julkac –
Pucio to nasz hit,uwielbia Go dwu i czterolatka a siedmiolatak już może mnie wyręczać i czasami czyta siostrom jak pies siusia,Bobo płacze a kot śpi i Misia śpi i księżyc śpi…uwielbiamy
ds –
ksiazka ma problem z realnoscia…w dzien powszedni rodzina zdazyla zjesc razem sniadanie, dzieci byly w przedszkolu, sklepie, bylo przyjecie urodzinowe i poszli na basen…Pucio i czas z gumy…
Magdalena Ścibor –
Pucio to nie tylko przyjaciel moich dzieci. To już członek rodziny. Moi synowie (wiek 3 i 1,5 ) uwielbiają jego przygody, znają każdego bohatera, cieszą się i smucą wraz z nimi. A ja lubię tę książki za odkrycie wspólnego opowiadania, za uświadomienie jak wiele moje dzieci rozumieją, wiedzą bez umiejętności samodzielnego czytania, za emocje, o których mówić uczę moich synów, za rozwój mowy u nich, który przychodzi bardzo wolno. Dziękuję Ci Pucio!