Philo. Kot-filozof
Przyznaję się bez bicia – zawsze byłam psiarą. I chociaż nie mogę powiedzieć, że nie lubię kotów – na pewno nie jestem aż taką ich miłośniczką, jak psów. To oczywiście przenosi się także na zamiłowania literackie – uwielbiam książki gdzie bohaterem, a czasem i narratorem jest pisak (zresztą – niebawem będzie i o tym). Co nie zmienia faktu, że zakochałam się w opowieści, którą snuje rudy kocur z iście filozoficznym podejściem do życia.
Philo, kot zdecydowanie dojrzały, mieszka z ukochanym Dziadkiem i jego wnukiem. Idyllę polegającą na wspólnym spędzaniu czasu, byciu razem i cieszeniu się swoim towarzystwem przerywa nagła choroba starszego pana. I już w tym momencie kot pokazuje swoją niezwykłość – to on bowiem sprowadza pomoc do człowieka, który zasłabł. Ale potem zostają rozdzieleni i celem Philo staje się odszukanie ukochanego właściciela. A przy okazji dowiaduje się o tajnym spisku Ciotek, które nie wzbudzają sympatii i coś najwyraźniej knują. Na szczęście nie musi działać sam – wkrótce tworzy się paczka czworonożnych przyjaciół wzajemnie się wspierających i żyjących całkiem dobrze – mimo, że na ulicy.
Paczkę sierściuchów czeka cała masa przygód i wyzwań, podczas których będą musieli wykazać się sprytem i pomysłowością. To wszystko spowoduje, że bardzo się ze sobą zżyją i będą wzajemnie o siebie troszczyć. I tutaj dochodzimy do kilku wspaniale w książce obalonych stereotypów. Po pierwsze – do gromady oprócz kotów należy pies – i nie ma między nimi konfliktów. Właściwie każdy zwierzak wydaje się być z zupełnie innej bajki, mieć odrębne poglądy i potrzeby – a mimo wszystko mogą się przyjaźnić. Bo do tego nie potrzeba być takim samym – wystarczy ciekawość i otwartość na siebie. Po drugie – autorka wspaniale obala mit, jakoby w pewnym wieku było na coś za późno. Nie jest – ani na wyruszenie w drogę, ani na nowe doświadczenia, ani na zmiany w życiu. A już na pewno – nigdy nie jest za późno na miłość.
Katarzyna Ryrych walczy z dość powszechnym niestety przekonaniem, że starsi ludzie powinni się gdzieś usunąć, zrobić miejsce młodszym lub przynajmniej zachowywać się zgodnie z ich wyobrażeniem i oczekiwaniem – a wszelkie próby buntu odbierane są jako oznaka niepoczytalności, na którą jedynym lekarstwem jest ubezwłasnowolnienie. W obronę bierze też zwierzęcych seniorów, zdecydowanie przeciwstawiając się pomysłowi usypiania ich tylko ze względu na wiek.
Ciekawym walorem edukacyjnym książki są sentencje łacińskie (dziadek jest bowiem filologiem klasycznym) podane w nieco osobliwy sposób, bo z kocim komentarzem, ale dzięki podlaniu humorystycznym sosem – pewnie łatwiejsze do zapamiętania przez młodego czytelnika. A wartością dodaną – piękne (choć czarno-białe) ilustracje Joanny Rusinek.
Na koniec – gdybyście mieli wątpliwości, czy Philo jest prawdziwym filozofem:
„Morze jest takie, jakie jest życie – trochę smutne, trochę niebezpieczne – ale zawsze piękne”.
Zobacz inne książki o kotach.
Dziękuje za wspaniałą recenzję :). Jak już wspominałam po wydawniczym oceanie dryfuje część druga i być może uda się jej dopłynąć w przyszłym roku. Mam nadzieję, że do tego czasu wielbiciele kota filozofa nadal będą o nim pamiętać 🙂
Do bardzo dobra wiadomość! Zatem czekamy 🙂