Skutki uboczne eliksiru miłości
Jestem rodzicem, który pamięta stan wojenny. Kojarzy mi się on jednak głównie z tym, że nie było niedzielnego programu porannego, na który tak się czekało – „Teleranka” i że nie szło się następnego dnia do szkoły.
Ale niektórych z nas, dzieciaków w 1981 roku, dotknął on osobiście.
Tak jak bohatera książki Jacka – jego rodzice zostali internowani, dlatego był zmuszony opuścić Łódź, kolegów, szkołę, treningi na pływalni i pojechać do słabo znanej babci mieszkającej w małym miasteczku – Warcie.
Niby całkiem niedawna historia, a przecież już wepchnięta w podręczniki jako coś, co kiedyś tam się wydarzył. Czy może zainteresować współczesnych, młodych czytelników? Oczywiście, jeśli tylko zostanie opowiedziana bez pełnej patosu martyrologii, ale i bez umniejszania tragedii, jaka stała się wtedy udziałem wielu ludzi.
Pokazująca niezrozumiałe dziś realia – jak kartki na żywność, brak towarów, trudności w przemieszczaniu się czy godzina policyjna. Opatrzona wyjaśnieniem trudniejszych pojęć. Opisująca konspiracyjne sposoby walki obywateli, jakim było np drukowanie i kolportowanie nielegalnej prasy. I wreszcie – wzbogacona o wątek sensacyjno-fantastyczno-przygodowy-miłosny.
Romka, nowa koleżanka Jacka, próbuje stworzyć eliksir miłości według receptury zmarłej niedawno ciotki. Potrzebuje go, bo wierzy, że może on także przywrócić chęć do życia. Tej ostatniej bardzo brakuje jej mamie – po śmierci męża pogrążyła się w depresji.
Główni bohaterowie na drodze do osiągnięcia celu przeżyją wiele niebezpiecznych przygód. Oczywiście nie tylko oni chcieliby skorzystać z cudownej mocy eliksiru. Bardzo potrzebuje go też daleki kuzyn Romki – Hirek, który chciałby wzbudzić miłość w pięknej Marceli. Nie przebierając w środkach, próbuje zdobyć magiczną recepturę.
Ale czy ta mikstura działa naprawdę? A może to tylko bajka, podczas gdy los bardziej zależy od naszych poczynań i trochę od przypadku? Czy warto wierzyć w cuda i to, że mogą nam pomóc magiczne pierścienie, amulety, ekstrakty z odpowiednich roślin czy tajemne receptury?
Autorka, mimo zbudowania wokół eliksiru całej akcji, dystansuje się wobec jego sprawczej mocy. Wydaje się sugerować, że to tylko droga na skróty, podczas gdy ważne są nasze działania oraz praca nad własnymi Dorota Combrzyńska-Nogala przypomina też, że chcąc ingerować w cudze życie musimy posiadać kwalifikacje etyczne, bo, jak mówi wnukowi babcia Wanda: „Skutki uboczne naszych dobrych intencji nie zawsze są pozytywne”. Nauka przyjmowania odpowiedzialności za swoje czyny to cenna lekcja.
W książce występuje cała plejada barwnych, ciekawych postaci.
Bohaterowie – tak jak ludzie, którym dane było przeżyć stan wojenny – przyjmują wobec wydarzeń różne postawy. Jedni angażują się w walkę (na różne sposoby) ryzykując zdrowie, a nawet życie. Inni trzymają się na uboczu. Wreszcie są i tacy, którzy „muszą” stać na straży ustroju. Linia podziału przebiega przebiega przez rodziny, związki przyjacielskie i grupy społeczne. Kończy się przyjaźń Jacka z Robertem. Trwała od przedszkola, ale teraz postawa rodziców stawia ich po przeciwnej stronie barykady.
Autorka, krytykując postawy niektórych swoich postaci, zostawia jednak miejsce na ich rehabilitację. Tak jest w przypadku gruboskórnego i początkowo wrogo nastawionego do głównych bohaterów Hirka, który z czasem staje się ich sprzymierzeńcem – to pokazuje odbiorcy, że zawsze mamy szansę zmienić swoje złe zachowanie.
W „Skutkach ubocznych eliksiru miłości” młodzi czytelnicy znajdą ciekawą opowieść, interesująco pokazaną historię najnowszą oraz kilka godnych przemyślenia kwestii etycznych. Starsi (jak ja) przypomną sobie dzieciństwo, ale może i dowiedzą się czegoś nowego, spojrzą na tamten czas z innej perspektywy?
Może zainteresować cię także:
Jeśli nie wygląd, to co? Brzydkie w kulturze piękna
Wyglądasz jak pasztet! Po takich słowach trudno zachować niezachwianą wiarę we własną urodę. A co dopiero, gdy mianem paszteta określa cię cała szkoła! Przyjemnie nie jest. Łatwo też nie. Ale po kilku latach można się właściwie przyzwyczaić. Tak przynajmniej uważa Mireille, która po raz trzeci została laureatką facebookowego plebiscytu na najbrzydszą dziewczynę w szkole. IWięcej oJeśli nie wygląd, to co? Brzydkie w kulturze piękna[…]
Bardzo ciekawie się zapowiada i fanie, że odnosi się do sytuacji i miejsc które naprawdę istnieją
Tak, bardzo mi się podoba to, że pokazuje fragment naszej historii.
Młodemu czytelnikowi powinno się spodobać, a starszy, zazwyczaj przy okazji, też sprawdzi 🙂
Dokładnie tak! I o to właśnie chodzi 🙂