Awaria!
Czemu nie skonstruujesz drona do wyprowadzania psa?! – woła do siostry Maciek ze swojego pokoju. – Siedziałoby się w domu i sterowało nim zdalnie.
Pina, wyłącz zbędne światła. Wyłącz wiadomości, włącz muzykę, pakiet relaksacyjny.
Pina, podnieść temperaturę w gabinecie do dwudziestu czterech stopni.
Pina, zwiększ natężenia oświetlenia przed domem do stu procent.
Maciuś, odłóż tablet. Obiad na stole.
Ile masz wejść na bloga?
- A ty czego ryczysz? – reaguje zdziwieniem Tymek.
- Może byś tak się zamknął, co? – syczy Anita.
- Bo co?
- Bo może być pomysłał o innych.
- A ty myślisz o innych?
- Tak, myślę. O tobie, na przykład, że jesteś idiotą – stwierdza dobitnie Anita. – Nie przejmuj się, Maciek. Coś się wymyśli.
Teksty autorki Opowiastek dla małych uszu śledzę od momentu jej literackiego debiutu. I muszę przyznać, że wciąż mnie zaskakują.
Joanna Wachowiak to jedna z tych autorek, które – prócz talentu do snucia opowieści – mają godne uwagi przemyślenia, a do tego – nieustającą chęć mierzenia się z nowymi wyzwaniami. Nie można więc zamknąć jej publikacji w szufladzie z napisem „bajki dla przedszkolaków, najlepsze do czytania przed snem”. Absolutnie! Już swoim Kotem Kameleonem i Babą Blagą udowodniła, że jedna szufladka byłaby dla niej za ciasna. Ostatnio zaś przekroczyła kolejny próg, dołączając do grupy twórców literatury młodzieżowej. Awarię śmiało można bowiem polecić nastolatkom.
I to niekoniecznie tym, których główną pasją jest czytanie.
Dość powiedzieć, że żaden z głównych bohaterów książki nie należy do grona miłośników litetarury (poza mamą, ale ona dość szybko zostaje wyłączona z toku głównych zdarzeń). Pasjonują ich raczej media społecznościowe, kultowi youtuberzy, liczba laików czy obserwatorów bloga. Ich dialogi wydają się jakby żywcem wyjęte z domu współczesnych nastolaktów, a relacje między rodzeństwem zdecydowanie nie są wylukrowane czy literacko ugrzecznione. Wszystko to – w połączeniu z chwilami strachu, które przeżywają bohaterowie (a wraz z nimi też czytelnicy) – czyni powieść emocjonującą i wciągającą. Atutem jest również brak moralizowania czy prostolinijnych sugestii (typu: nowoczesne technologie są złe i bez nich żyło się dużo lepiej).
Krótko mówiąc: książka – inspiracja, lekko napisana, mocno oddziałująca na wyobraźnię i skłaniająca do refleksji. Chociażby nad tym, ile dobrego może wnieść usterka i czy awarią naprawdę jest to, co Tymek, Anita i Maciek uznali za uszkodzenie.
A jeśli zepsucie systemu nastąpiło znacznie wcześniej? I to nie tylko w domu przy ul. Sosnowej 1?
Może coś zaszwankowało w momencie, w którym częściej niż na drugiego człowieka ludzie zaczęli patrzeć w ekran?
Może zainteresują Cię również:
Chłopiec znikąd
Chciałabym, żeby wszystkie nastolatki przeczytały tę książkę. Co więcej, myślę, że powinna im się podobać, bo choć porusza niełatwe tematy – miejscami wciąga jak najlepsza powieść przygodowa. Czy w dobie tak popularnych opowieści o niesamowitych (często magicznych) perypetiach bohaterów ma szansę lektura, która nawet jeśli nie oparta na faktach opowiada historię, jaka naprawdę mogła sięWięcej oChłopiec znikąd[…]
Uważajmy na prawdziwe potwory!
Przeczytałam kiedyś stwierdzenie, że często ludzie bardziej boją się jakiś nieuzasadnionych naukowo zjawisk (np. przepowiedni o końcu świata) niż czegoś, co jest dla nas realnym, udowodnionym zagrożeniem (ocieplenie klimatu, niszczenie naturalnego środowiska). Czyżby łatwiej było przemawiać do naszych emocji niż do rozumu?
Jesienią czytamy kryminały
Chociaż dla zwolenników kryminałów każda pora roku jest dobra na zanurzenie się w intrydze, to jednak jedna teza przemawia za tym, że najlepiej czytać je jesienią. Otóż jeśli akcja wciągnie nas za bardzo, nie mamy wyrzutów sumienia, że zamiast przebywać na zewnątrz, zażywać ruchu i słońca – czytamy. Październik w tym roku wyjątkowo rozpieszcza nasWięcej oJesienią czytamy kryminały[…]
Pokonując horyzonty wyobraźni
Odważni, nieustraszeni, wytrwali. A może przede wszystkim szaleni?