Opis
Dlaczego wciąż czytamy książki? Czemu nadal kupujemy je swoim dzieciom? Wbrew groźnym prognozom super inteligentne smartfony, tablety, laptopy nie wyparły całkowicie tradycyjnie drukowanych publikacji.
Do tysiąca książkowych walorów (których miłośnikom czytania wyliczać nie trzeba) warto dodać i ten, że ponad 500 lat po wynalezieniu druku wyobraźnia i pomysłowość twórców nie przestają zaskakiwać. Zwłaszcza na rynku książki dziecięcej.
W ostatnich latach coraz większą popularność zyskują książki aktywizujące – wychodzące naprzeciw naturalnej potrzebie ruchu i działania. Bo oczywiście zdarzają się malcy, którzy uwielbiają słuchać długich opowiadań i wierszy, jednak zdecydowana większość dzieci do lat trzech woli aktywną lekturę, czyniącą ich uczestnikami albo nawet sprawcami zdarzeń. Tego rodzaju publikacje przygotowuje dla nich m.in. Anita Bijsterbosch. Nakładem Wydawnictwa Adamada ukazały się dwa spośród jej „okienkowych” tytułów.
Pierwsza z nich, Wszyscy ziewają, to prawdziwa usypianka. Jej dość jednostajna, przewidywalna „akcja” – kolejni bohaterowie po prostu ziewają – wycisza i uspokaja. Dzieci poznają wprawdzie przedstawicieli różnych gatunków zwierząt (np. szopa pracza, węża czy lisa polarnego) i przyglądają się ich charakterystycznemu uzębieniu, jednak nie są specjalnie zaskakiwane. Między innymi dzięki temu książka znakomicie nadaje się do czytania tuż przed snem. Ale uwaga! Ostrzegam: po pierwsze, to jedna z tych publikacji, po które dzieci uwielbiają sięgać codziennie. Dzień po dniu. Tygodniami! Zanim obdarujesz nią swoje pociechy, powinieneś ją więc polubić.
Po drugie – pamiętaj, że szykujące się do snu zwierzaki usypiają także czytającego. Mnie ani razu nie udało się przejrzeć tej książki bez ziewania.
Inne walory posiada natomiast opowieść o tacie – koniku morskim, poszukującym swego dziesiątego potomka. Podobna formuła (powtarzający się tekst i jedno okienko do uchylenia na co drugiej stronie), została tu wykorzystana przede wszystkim w celach edukacyjnych. Pomagając w poszukiwaniach, młodzi czytelnicy poznają mieszkańców morskich głębin – wieloryba, rybę wędkarza, rozdymkę, krewetkę, meduzę, ośmiornicę, kraba, żółwia i węża morskiego – oraz ich środowisko życia (zaglądają m.in. pod wodorosty, do jaskini, za rafę koralową, pod muszlę). Przede wszystkim jednak uczą się liczyć, poznając cyfry od 1 do 9. Trzeba przyznać, że liczenie małych krewetek czy węży morskich faktycznie – zgodnie z zapewnieniem wydawcy – jest ciekawsze od zliczania koralików czy guzików.
Komu warto przedstawić zwierzaki stworzone przez niderlandzką ilustratorkę? Moim zdaniem przypadną one do gustu nawet małym szkrabom, jednak znajomość ta może okazać się wyjątkowo krótka. Uchylane okienka nie sprawiają wrażenia szczególnie wytrzymałych – chyba dlatego na okładce znajdujemy sugestię, że książki przeznaczone są dla dzieci powyżej 30 miesiąca. Jednak ostrożni malcy z pewnością skorzystają z nich i wcześniej – u nas Wszyscy ziewają chętnie (i samodzielnie!) przegląda już roczniak.
Karolina Mucha
Marcin –
Wiadomo nie od dziś, że dzieci uczą się przez zabawę, a idealna do tego jest książka “Gdzie jest konik morski?”. Tata konik morski zaprasza małego czytelnika na poszukiwania jego dziesiątego dzidziusia. Dzieci uwielbiają aktywnie uczestniczyć przy czytaniu, a tu dodatkowo są okienka do otwierania, czyli najlepsze co może być w poszukiwaniach. Szukamy konika morskiego za kamieniem, za muszlą, za rafą koralową i w wielu innych miejscach. Przy tej okazji spotykamy i poznajemy wiele morskich zwierząt (tatusiów) oraz ich dzieci. Na każdej stronie znajdziemy odpowiednie liczby w wersji cyfr i pisanej. Proste, wyraźne i czytelne ilustracje oraz krótkie teksty zachęcają do lektury również maluchy, które świetnie bawią się przy lekturze “Gdzie jest konik morski?”. Książka ma świetną jakość wykonania – twarda oprawa, grubszy i solidny papier oraz zaokrąglone rogi. Jest to świetna pozycja, która uczy dzieci liczyć, a maluchy świetnie oswaja z tematem liczenia. Dziecko nie otwiera książki, żeby uczyć się liczyć, a żeby otwierać okienka w poszukiwaniu małego konika morskiego, liczy “przy okazji” :). Książka zainteresowała zarówno 2,5 latka jak i 9 miesięczne dziecko (które nie jest tak łatwo zainteresować książka 🙂 ). Na plus: bohaterami książki są tatusiowie i dzieci!