Kilka książek o… zwierzętach

Kilka książek o… zwierzętach


Oto nasz kolejny zestaw podpowiedzi prezentowych. Jeśli macie w domu młodego (albo nawet młodziutkiego) miłośnika zwierząt, warto rozważyć obdarowanie go którymś z poniższych upominków:

 

Dziecięca fascynacja światem zwierząt zaczyna się zwykle dość wcześnie. Jeszcze w okresie niemowlęcym maluchy naśladują odgłosy wydawane przez rozmaite zwierzaki, rozpoznają je na ilustracjach i obrazkach, a jeśli to możliwe – obserwują w przyrodzie. Dlatego publikacji okołozwierzęcych dla dzieci poniżej 3 roku życia jest sporo. Jednak ta wydaje mi się wyjątkowa.

Moje pierwsze memo. Zwierzęta przede wszystkim zachwyca pomysłem. Aktywizująca forma sprawia, że mali czytelnicy nie tylko utrwalają znane sobie nazwy zwierząt i uczą się rozpoznawania nowych gatunków, ale też ćwiczą spostrzegawczość, a przede wszystkim – pamięć. Ruchome okienka pozwalają na chowanie, odszukiwanie, porządkowanie wiedzy oraz rozgrywanie partii popularnej gry memo („pamięć”). Liczba okienek jest niewielka (na każdej z pięciu rozkładówek należy odnaleźć cztery pary), w sam raz dla początkujących.

Z pewnością atutem takiej formy gry jest fakt, że obrazki nigdy się nie pogubią, a wadą – że nie zmieniają swojego położenia (choć być może dzięki temu trenowana jest pamięć długotrwała? ;)). Wizerunki zwierząt są uproszczone, a co za tym idzie – dość łatwe do odwzorowania. To z kolei stwarza spore możliwości tworzenia prac i zabaw inspirowanych książką.

Natomiast jej wielokrotna lektura sprawi, że malec nauczy się rozpoznawania kilkudziesięciu gatunków zwierząt, być może – przyporządkowując je nawet do środowiska, w jakim występują/ ze wskazaniem środowiska ich występowania. (KM)

 

Zachętę do aktywności stanowi również najnowszy „mały atlas” Ewy i Pawła Pawlaków. W założeniu autorów ma on zachęcać, by młody czytelnik pisząc, fotografując, wycinając, rysując, a przede wszystkim patrząc – został zwierzoznawcą. Tak jak i poprzednie części serii, tak również Mały atlas zwierzaków nie pretenduje do miana encyklopedii czy leksykonu. Pokazuje raczej, że nawet nie-przyrodnik może stać się badaczem i miłośnikiem przyrody. Podglądane we własnym ogrodzie czy podczas spacerów zwierzęta dostarczają wielu wrażeń i inspiracji do tworzenia – rysunków, akwareli, obrazków z tkanin, zdjęć, rzeźb z papieru. Przeplatane ciekawostkami prace dwojga plastyków stanowią zaś żywą zachętę do podjęcia własnych działań artystycznych. Czy będą one równie udane, jak te przygotowane przez państwa Pawlaków? Wiele zależy od wytrwałości i cierpliwości wykonawców. Ale czyż tymi właśnie cechami nie powinni odznaczać się obserwatorzy zwierząt? (KM)

 

Podobnie artystyczny charakter ma Zwierzakopedia Joli Richter-Magnuszewskiej. Przy czym tutaj zakres wiedzy, materiału i ilość przewijających się na kolejnych stronach zwierzaków są znacznie, znacznie większe.

Znów nie mamy do czynienia z klasycznym leksykonem, w którym poznawalibyśmy gatunek po gatunku. Kluczem do podziału treści stały się tu zachowania i zwyczaje zwierząt. Poznajemy więc tych, co żyją samotnie, w parach lub stadach (rozdział Rodziny), malców, wykluwających się z jaj lub pochodzących „z brzuszka” (Dzieci), a następnie pozostających pod opieką mamy, taty, rodziców, całego stada lub błyskawicznie się usamodzielniających (Opiekunowie). Przyglądamy się dorastaniu i zalotom zwierząt, dowiadujemy, kto śpi najwięcej, a kto najmniej (a do tego – jak i kiedy zasypia). Odkrywamy intrygujące supermoce zwierząt, ich zwyczaje zdrowotne oraz sposób odżywania się. A i to jeszcze nie wszystko! Na zakończenie nie lada gratka – zabawy dla uważnych czytelników i tropicieli zwierząt. Zabawy wcale nie oczywiste – przygotowane z pomysłem i humorem.

Całość – starannie dopracowana, przejrzysta, wciągająca i radosna. Zabawne są zwłaszcza wiersze i rymowanki Agnieszki Frączek – poprzedzające poszczególne rozdziały oraz przewijające się wokół podobizn zwierząt. Jak oprzeć się urokowi zdań typu: bądź jak jeleń – smakuj zieleń!?

Zatem książka stanowi aż potrójną inspirację: do zgłębiania zwierzęcych zwyczajów, do wycinania i… rymowania. (KM)

 

Muszę przyznać, że kiedy sięgałam po tę książkę, moja wiedza o zwierzętach, które w ciągu swego życia przemierzają olbrzymie odległości, ograniczała się do łososia. Z tym większą ciekawością przeczytałam o kilkunastu różnych gatunkach fauny, dużych i małych, które z różnych przyczyn nie spędzają swego życia na miejscu, lecz podróżują. To sposób na rozmnażanie, poszukiwanie pożywienia, zmianę klimatu czy zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Zwierzęta pokonują tysiące kilometrów, czasem poruszając się z bardzo dużą prędkością. Jednak chyba najbardziej fascynujące są informacje o mechanizmach, które kierują tą wędrówką, by został osiągnięty cel. Skąd te stworzenia wiedzą gdzie i jak mają trafić? Żółw morski karetta wykorzystuje pole magnetyczne ziemi, które potrafi czytać jak mapę. A w głowie ma zapisany “magnetyczny adres” miejsca, w którym wykluł się z jaja. Potrzebny mu jest, by wrócić dokładnie w ten punkt po przebyciu trasy wynoszącej około 12 tysięcy kilometrów! Motyl danaid wędrowny kieruje się słońcem i instynktem, a wieloryb humbak śpiewa prawdopodobnie dlatego, że ta czynność ma związek z geolokacją. (HP-T)

 

Ale oczywiście – nie samą wiedzą żyje człowiek. Dlatego warto prócz obfitujących w naukowe informacje i ciekawostki publikacji zaserwować miłośnikom zwierząt nieco literatury pięknej. Ciekawą propozycję stanowi nowość Wydawnictwa BIS – Łapy i ogony Magdy Podbylskiej. Choć narrator opowieści, Tomik, jest uczniem pierwszej klasy liceum, po książkę śmiało mogą sięgnąć też młodsi czytelnicy.

Przez całą opowieść przewija się wątek wypadku samochodowego, w którym uczestniczyła rodzina Tomika oraz konsekwencji zdrowotnych, jakie się z tym wiązały. A choć to nie wypadek jest głównym motywem książki, prawdopodobnie miał on znaczący wpływ na zmiany w postrzeganiu świata Tomika i jego rodziców. I chyba właśnie w związku z tym w domu weterynarza (sic!), w którym nie było dotąd żadnych zwierząt, stopniowo pojawiają się czworonogi. Poturbowane przez los znajdują tutaj oazę spokoju, a nawet – można by rzec – własne królestwo. Ich zachowania, obiektywnie pewnie dość irytujące, opisywane są z życzliwością i humorem. Same zaś zwierzaki ubarwiają życie rodzinne i pomagają w przełamywaniu lodów w relacjach z sąsiadkami (zarówno młodszymi, jak i starszymi).

Łapy i ogony to lektura na dobry nastrój – pełna rodzinnego ciepła, zabawnych sytuacji i sympatycznych zwierzaków. (KM)

 

Może zainteresują Cię również:

Wpisów nie znaleziono

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.