Książka z kilkoma szczyptami nadziei
Są takie okresy w życiu prawie każdego człowieka, kiedy bardzo łatwo jest się załamać. Gdy tymczasowy brak przyjaciół czy ostracyzm ze strony grupy rówieśniczej wydają się sytuacją bez widoku na poprawę. Wreszcie gdy kolejne nieszczęścia nakładają się na siebie i każde kolejne może przeważyć szalę na stronę – nie chcę już żyć. Często bywa tak w czasie dojrzewania. W takim momencie znalazł się bohater książki. Dotąd był pogodny, pełen optymizmu i pomocny dla innych, mimo że jako sześciolatek stracił w wypadku matkę, młodszy brat od tego wydarzenia porusza się na wózku, a ojciec pogrążony w depresji prawie z nimi nie rozmawia i ledwo radzi sobie z życiem.
Teraz Oskar tkwi w szponach smutku.
Opowieść zaczyna się od momentu, gdy chłopiec zaginął. Popełnił samobójstwo wjeżdżając na rowerze do morza – w co wierzą prawie wszyscy mieszkańcy miasteczka – czy jednak żyje? Wydaje się, że nadzieję, wbrew oczywistym poszlakom wskazującym na śmierć, mają tylko jego brat Stevie i przyjaciółka oraz sąsiadka – Meg.
Powoli zaczynamy się cofać w czasie i dowiadywać o wypadkach, które doprowadziły do tego tragicznego momentu. Narracja początkowo prowadzona tylko z punktu widzenia Meg rozszerza się o opowieść Oskara, który – myślę, że mogę to zdradzić – żyje i gdzieś się ukrywa.
W skrócie wyglądało to tak – Meg wyjechała z rodzicami na pół roku, a w tym czasie do jej domu wprowadziła się Paloma z mamą. Oskar odrzucił awanse nowej sąsiadki, a ta zemściła się opowiadając w klasie kłamliwe rzeczy o nim oraz swoją podstępną intrygą skłócając go z Meg.
Historia ta uświadamia, jak ogromną rolę w tym wieku odgrywa grupa rówieśnicza i jej akceptacja. I choć może postawa, jaką prezentuje Paloma nie jest bardzo powszechna, to jednak znanych jest wiele przypadków, gdy młodzi ludzie manipulując, oczerniając w oczach innych doprowadzają swoich kolegów czy koleżanki do próby samobójczej.
Może być przestrogą dla młodych czytelników, by ufając swoim znajomym mieli jednak oczy otwarte i świadomość, że czasem rzeczy nie są takie, jak się wydają.
Książka świetnie pokazuje jak szybko młody człowiek może popaść w depresję: “Radosne i dziecięce myśli, które wcześniej wypełniały moją głowę, zniknęły. Nagle uświadomiłem sobie mnóstwo nowych rzeczy, a ich ogrom rósł i oplatał mnie jak bluszcz. To zaczęło mnie zabijać.”
Na koniec jeszcze tylko zapewnienie – pomimo wielu bardzo smutnych i łapiących za serce momentów znajdziecie w niej więcej niż szczyptę nadziei. Jak mówi Meg: “To dzięki nadziei żyjemy. Nadzieja jest nam potrzebna tak samo jak powietrze i woda. ” I takie przesłanie powinni wynieść czytelnicy – bo choć czasem tak łatwo się poddać, a tak trudno walczyć – nigdy nie wiadomo, czy tuż za rogiem naszej drogi nie czeka pomocna dłoń, odmiana, nowe perspektywy. I każdy, absolutnie każdy z nas może czasem uratować drugiego – znajdującego się w czarnej dziurze rozpaczy. Nawet gdyby było to tylko podarowanie ciasta ze szczyptą nadziei, jakie w książce ofiarował Oskar starszemu człowiekowi, ratując go od samobójczej śmierci. Czy po prostu wysłuchanie kogoś, co jak stwierdził jeden z bohaterów, jest: “najważniejszą z umiejętności, jakie człowiek może posiąść.”
(zdjęcie – pixabay)
Mogą Cię również zainteresować:
Miłe to doświadczenie zastać swą niespełna siedmioletnią córkę czytającą młodszemu kuzynowi ballady Mickiewicza. Choć uczciwie przyznaję – podsuwanie jej poezji z wyższej półki to nie moja inicjatywa. Po raz kolejny inspirację zawdzięczamy Emilii Kiereś. Niekryjąca swej sympatii do narodowego wieszcza autorka sięgnęła po jeden z jego najsłynniejszych utworów – ten, który kolejne pokolenia omawiają naWięcej oŁowiąc dobro[…] Warszawskie podwórko. Kamienica pana Friedmana, fabryka strojów karnawałowych braci Alfusów. I mirabelka. A właściwie dwie – matka i córka, która nie rodzi jeszcze owoców. Za to opowiada o tym, co dzieje się wokół niej, a może to robić, bo rozumie ludzką mowę. Z niektórymi nawet rozmawia – pod warunkiem, że są to dzieci. I właśnieWięcej oKorzenie mirabelki[…] On sobie w życiu poradzi – mówią o chłopcu, przepychającym się na zjeżdżalni bez kolejki. Nie da sobie w kaszę dmuchać – stwierdzają, obserwując dziecko wygrywające batalię o zabawkę w piaskownicy. Jaka ona zaradna! – chwalą dziewczynkę walczącą o podniesienie stopni na koniec roku. A jaką dumą napawa rodzinę wygrana w zawodach, najlepiej napisany sprawdzian,Więcej oUniwersytet Wszystko Moje[…] Podczas lektury wszystko znikało. Mieszkanie, domowy gwar, zmęczenie, zmartwienia, czas. Pochylałam się nad książką, a gdy odrywałam od niej wzrok, zaskoczona odkrywałam, że minęły dwie – trzy godziny (oczywiście nocne). Byłam tylko tam: w kaplicy czuwania, w zajeździe Jikarvara, w Lesie Rozbójników, w klasztorze, na zamku Mistrinaut, w chacie Menauresa. Potem jeszcze na pokrytej lodemWięcej oZa Rzeką Tęczową. Trakt ku dorosłości[…] Katarzyna Ryrych lubi czynić swoimi bohaterami dzieci czy też młodych ludzi, którzy mają w życiu pod górkę. Tak jest z braćmi w O Stephenie Hawkingu, Czarnej Dziurze i Myszach Podpodłogowych – Stefan, unieruchomiony przez chorobę nie rusza się z łóżka, a wrażliwy Piotrek nie ma w związku z tym tak bezproblemowego dzieciństwa, jak jego koledzy.Więcej oNadejdą jasne dni[…]Łowiąc dobro
Korzenie mirabelki
Uniwersytet Wszystko Moje
Za Rzeką Tęczową. Trakt ku dorosłości
Nadejdą jasne dni