Marzycielki
Co stanie się z marzeniami zamkniętymi w ciemnej wieży?
Umrą? Znikną? Staną się źródłem rozczarowania i rozpaczy?
A może wręcz przeciwnie: oświetlą najbardziej mroczne kąty, otworzą nieistniejące wcześniej drzwi, pozwolą choć na chwilę zaczerpnąć haust wolności?
Jessie Burton, autorka Miniaturzystki i Muzy, swoją trzecią opowieść skierowała do nieco młodszych czytelniczek. Opowiada w niej o marzycielkach – dwunastu księżniczkach, które od pierwszych stron zadziwiają rozmaitością swoich pasji. Ich rozbudzenie zawdzięczają przede wszystkim matce, która dołożyła starań, by ziarna talentów jej córek mogły dojrzewać, wzrastać i rozkwitać. Niestety, jak to często w baśniach bywa, kochająca mama osierociła dziewczęta (choć – trzeba przyznać – w sposób dość nietypowy: zginęła w wypadku kabrioleta, który prowadziła gnana głodem prędkości). Jak zaznacza autorka, królowa Laurelia zmarła u progu niniejszej opowieści, lecz to właśnie z jej śmierci narodził się ten początek.
Oto bowiem jej małżonek, pogrążony w żałobie, postanowił za wszelką cenę uchronić córki od potencjalnych nieszczęść. Dlatego zakazywał im wszystkiego, co czyniło je kimś innym niż tylko pannami biernie czekającymi na wydanie. Odprawił więc nauczycieli, skonfiskował przybory malarskie i książki, zabronił górskich wypraw, uprawiania roślin w szklarni, słuchania muzyki. Kazał odłączyć telefony i zrezygnować z korzystania z elektryczności, a ściany pokryć czarnym aksamitem. W końcu księżniczki zamknięto w ponurym pokoju bez okien.
I?
I okazało się, że ziarna pielęgnowane przez mamę, zakorzeniły się już na tyle mocno, że przetrwały nawet to. W dodatku księżniczki miały siebie – każda z nich mogła liczyć na wsparcie jedenastu przyjaciółek. Dzięki temu znalazły wyjście z zamkniętego i strzeżonego pokoju. Wymykając się, każdej nocy trafiały do miejsca, do którego ich ojciec – przypisujący sobie nieograniczoną władzę – nigdy nie byłby w stanie dotrzeć.
Urzekająca pod względem literackim i graficznym, starannie wydana opowieść Jessie Burton, choć opisuje historię wyimaginowanych księżniczek, znakomicie wpisuje się w modny ostatnio nurt literatury promującej niezależne kobiety. Siłą marzycielek nie jest – jak to dawniej bywało – ich niezwykła uroda. Wyzwolenie i zwycięstwo mają raczej źródło w ich pasjach i talentach, a także (przede wszystkim?) w kobiecej solidarności i lojalności.
Jak to bywa w przypadku dobrze napisanych baśni, Marzycielki zachęcają, by o nich myśleć, mówić i pisać.
I pytać. :
„Czy ja czasem słyszę ryk lwicy?”
Mogą Cię również zainteresować:
Miłe to doświadczenie zastać swą niespełna siedmioletnią córkę czytającą młodszemu kuzynowi ballady Mickiewicza. Choć uczciwie przyznaję – podsuwanie jej poezji z wyższej półki to nie moja inicjatywa. Po raz kolejny inspirację zawdzięczamy Emilii Kiereś. Niekryjąca swej sympatii do narodowego wieszcza autorka sięgnęła po jeden z jego najsłynniejszych utworów – ten, który kolejne pokolenia omawiają naWięcej oŁowiąc dobro[…] Warszawskie podwórko. Kamienica pana Friedmana, fabryka strojów karnawałowych braci Alfusów. I mirabelka. A właściwie dwie – matka i córka, która nie rodzi jeszcze owoców. Za to opowiada o tym, co dzieje się wokół niej, a może to robić, bo rozumie ludzką mowę. Z niektórymi nawet rozmawia – pod warunkiem, że są to dzieci. I właśnieWięcej oKorzenie mirabelki[…] On sobie w życiu poradzi – mówią o chłopcu, przepychającym się na zjeżdżalni bez kolejki. Nie da sobie w kaszę dmuchać – stwierdzają, obserwując dziecko wygrywające batalię o zabawkę w piaskownicy. Jaka ona zaradna! – chwalą dziewczynkę walczącą o podniesienie stopni na koniec roku. A jaką dumą napawa rodzinę wygrana w zawodach, najlepiej napisany sprawdzian,Więcej oUniwersytet Wszystko Moje[…] Podczas lektury wszystko znikało. Mieszkanie, domowy gwar, zmęczenie, zmartwienia, czas. Pochylałam się nad książką, a gdy odrywałam od niej wzrok, zaskoczona odkrywałam, że minęły dwie – trzy godziny (oczywiście nocne). Byłam tylko tam: w kaplicy czuwania, w zajeździe Jikarvara, w Lesie Rozbójników, w klasztorze, na zamku Mistrinaut, w chacie Menauresa. Potem jeszcze na pokrytej lodemWięcej oZa Rzeką Tęczową. Trakt ku dorosłości[…] Katarzyna Ryrych lubi czynić swoimi bohaterami dzieci czy też młodych ludzi, którzy mają w życiu pod górkę. Tak jest z braćmi w O Stephenie Hawkingu, Czarnej Dziurze i Myszach Podpodłogowych – Stefan, unieruchomiony przez chorobę nie rusza się z łóżka, a wrażliwy Piotrek nie ma w związku z tym tak bezproblemowego dzieciństwa, jak jego koledzy.Więcej oNadejdą jasne dni[…]Łowiąc dobro
Korzenie mirabelki
Uniwersytet Wszystko Moje
Za Rzeką Tęczową. Trakt ku dorosłości
Nadejdą jasne dni