Pandemia na Zielonym Wzgórzu 2
Są książki, które – mimo upływu lat – nie przestają poruszać serc czytelników. Z pewnością należą do nich powieści Lucy Maud Montgomery, czego dowodem jest chociażby praca Natalki – wyróżniona w konkursie “Sposób na pandemię” w kategorii prac literackich indywidualnych.
Dawno, dawno temu na Wyspie Księcia Edwarda wybuchła epidemia bardzo zakaźnej choroby, która objawiała się kaszlem i wysoką gorączką. Często prowadziła niestety do śmierci. Władze zdecydowały, że do wynalezienia lekarstwa, mieszkańcy nie mogą organizować zgromadzeń, muszą zakrywać nos i usta, a dzieci nie będą mogły chodzić do szkoły. Całą tę sytuację źle znosiła również mieszkanka małej farmy – Ania Shirley.
– Ja na kwarantannę nie jestem gotowa! Odsyłanie nauczycielce listów, masowe zadnia, bezsens! Szkoła, w której nie ma ze sobą kontaktu jest idiotyczna. Można przez to oszaleć! – wykrzyczała stojąc w kuchni Zielonego Wzgórza, gdzie mieszkała ze swoją opiekunką – Marylą, która dopiero co wróciła dysząc pod maseczką.
Kobieta energicznie odstawiła kosz z różnymi produktami na stół i zdjęła denerwujący ją materiał z twarzy.
– Aniu, rozpakujesz zakupy? Ja nie dam rady. Przez te maseczki człowiek tak się dusi…
– Oczywiście! Tylko po co tyle mąki, cukru, soli i papieru toaletowego?
– Jest pandemia. Ludzie wykupują dosłownie wszystko! To są ostatnie sztuki ze sklepu, a następna dostawa będzie dopiero za tydzień.
Dziewczynka popadła w zadumę, gdy uzmysłowiła sobie, że niedługo powinien przyjść list ze szkoły.
Dzień później Maryla wybrała się do sąsiadki na pogawędki przez płot. Swojej podopiecznej zostawiła listę z obowiązkami do wykonania: posprzątanie i odebranie poczty. Ania ubrała się, splotła swoje rude włosy w dwa warkocze i oczekiwała na listonosza, który niebawem zostawił całą korespondencję obok furtki i miło do niej pomachał. Dziewczynka szybko wypełniła wszystkie swoje obowiązki. Przyniosła też do domu listy. Była adresatką jednego z nich. Jeden zawierał informację, że dzieci jeszcze nie będą mogły wrócić do szkoły. W drugim natomiast nauczycielka informowała jakie zadania z algebry i literatury trzeba wykonać. Na tę pracę wyznaczono tydzień i Ania miała odesłać wszystko do następnego poniedziałku. Pierwsza wiadomość bardzo ją zmartwiła. Tęskniła już niesamowicie za koleżankami i chciała jak najszybciej wrócić w szkolne mury. Westchnęła tylko smutno i zerknęła jeszcze raz na zadania domowe. Nie wydawały jej się zbytnio trudne. Po chwili namysłu doszła do wniosku, że trzy dni wystarczą na zrobienie wszystkiego. Siedząc przy kuchennym stole wyobraziła sobie, że jest porwaną przez złego czarodzieja księżniczką zamkniętą w ciemnej piwnicy. Jedynym jej przyjacielem był szary szczur, który umiał chodzić na dwóch łapach. Gdy zastanawiała się nad tym, jakie mu nadać imię, do domu wróciła Maryla.
– Och! Widzę, że znów bujałaś w obłokach? – zapytała z przekąsem.
– Tylko trochę. Tak bardzo brakuje mi towarzystwa – rzekła ze smutkiem Ania.
– Doskonale Cię rozumiem, ale na razie nie mamy wyjścia. Musimy czekać, aż zostanie wynalezione lekarstwo. Zjedzmy obiad, a potem pójdziemy, nazbieramy w ogrodzie porzeczek i zrobimy pyszny deser.
– Świetny pomysł Marylo – ucieszyła się dziewczynka.
Gdy po skończonym posiłku Ania pobiegła w kierunku ogródka, była już naprawdę w dobrym humorze. Doszła do wniosku, że może wszystko się jakoś ułoży i kwarantanna nie będzie trwała wiecznie. Nagle zatrzymała się gwałtownie. Pod krzaczkiem porzeczek coś się poruszało. Najpierw pomyślała, że to oddychający brązowy kamień. Chwilę później pojawił się mały czarny nosek i para długich uszu. Był to mały króliczek, który wcale się nie bał i na widok dziewczynki wesoło do niej dokicał. Bez problemu wzięła go na ręce i zaniosła do domu.
– Marylo! Zobacz jaki śliczny! Zaadoptujemy go? Proszę.
– Smaczny byłby z niego pasztet! A poza tym może mieć jakieś choroby! Nie pomyślałaś o tym?
– Na pewno nie ma. Zobacz jaki jest mały i niewinny. Nie wygląda na chorego i będę go bardzo uważnie obserwować.
– Będziesz się nim zajmować? Karmić? Po tygodniu będzie tylko przeszkadzał.
– Obiecuję, że będzie grzeczny. Biorę za niego odpowiedzialność.
– Niech ci będzie. Ale z własnych pieniędzy będziesz go utrzymywać.
– Dobrze.
I tak króliczek Choco stał się pełnoprawnym mieszkańcem Zielonego Wzgórza i zamieszkał w wiklinowym koszu w pokoju Ani. Wieczorem, gdy w domu zrobiło się zupełnie cicho, a na dworze powoli zapadał zmierzch, dziewczynka postanowiła napisać list do swojej przyjaciółki Diany. Chciałaby osobiście opowiedzieć jej o wydarzeniach dzisiejszego dnia, ale na razie musiał wystarczyć papier i pióro.
Rano po śniadaniu poprosiła Marylę o dostarczenie listu do państwa Barry’ ch i zabrała się za odrabianie zadań do szkoły. Nie przypuszczała, że tak szybko sobie z nimi poradzi. Gdy skończyła, zeszła na dół, ale nie zastała nikogo. Domyśliła się, że Maryla poszła na pastwisko sprawdzić, czy wszystko w porządku z ogrodzeniem. Ostatnio złamało się kilka desek i sąsiad obiecał je naprawić. Chciała wrócić do krainy marzeń i dokończyć historię szczura na razie bez imienia. Po chwilowym namyśle doszła jednak do wniosku, że przygotuje obiad. Maryla po powrocie będzie na pewno głodna. Zniosła koszyk z Choco, żeby jej towarzyszył i zastanawiała się jakie danie przygotować. Zaczęła więc szperać w książkach opiekunki i znalazła wyjątkowo stary, zakurzony egzemplarz książki kucharskiej. Przeglądając dzieło trafiła na przepis na pyszną potrawkę z warzywami oraz kompot truskawkowy. Ponieważ wszystkie składniki były w spiżarni, szybko zabrała się do pracy. Pamiętając, aby nie dodać kropli walerianowych ani nie pomylić soku z winem, pilnie studiowała przepis. Po godzinie w całym domu rozniósł się smakowity zapach obiadu. Maryla oniemiała z zaskoczenia, gdy weszła.
– Aniu, jaka wspaniała uczta. Skąd wzięłaś przepis?
– Znalazłam w starej, zakurzonej książce.
Gdy obie kobiety zjadły, zasiadły przy kominku, w którym wesoło płonął ogień. Choco wskoczył na kolana Ani, a Maryla zaczęła opowieść o historii książki kucharskiej.
– Mój dziadek w przeszłości był rolnikiem, a babcia głównie zajmowała się domem i uprawiała w ogrodzie zioła. Znała wszystkie ich właściwości, robiła maści i nalewki, a nawet leczyła najbliższych. Chciała wszystkie przepisy zostawić swojej córce, więc wzięła książkę i zaczęła pisać. Na końcu zostawiła kilka wolnych kartek, aby następne pokolenia mogły przelewać swoją wiedzę na papier. Teraz ja oddaję ją tobie. Znajdują się w niej nie tylko przepisy na potrawy, ale też dużo receptur na leki.
– To może na obecną chorobę też coś znajdziemy? – zapytała z nadzieją w głosie Ania.
– Niestety na to zioła mojej babci nie pomogą – odparła smutno Maryla.
– Szkoda, dziękuję to bardzo hojny prezent – rzekła Ania i rzuciła się, aby wyściskać swoją opiekunkę.
– Proszę Bardzo. A teraz idź spać. Dobranoc.
– Dobranoc.
Następnego dnia Ania obudziła się bardzo wcześnie, lecz zamiast wstać, rozmarzyła się o tym jak będzie wyglądał w przyszłości jej dom, rodzina, praca. Uważała to wszystko za bardzo fascynujące, mimo to z tyłu głowy wiedziała, że jej plany mogą się zmienić. Kiedy już zebrała się na rozpoczęcie dnia, zauważyła, że gdzieś zniknął Choco. Szukała go wszędzie. Nawet na zakurzonym strychu, w strasznej piwnicy i pod łóżkiem. Dziewczynka była przerażona, ponieważ przeszukała cały dom i nadal go nie znalazła. Bała się, że Maryla ją skrzyczy, za brak odpowiedzialności. Jednak było jeszcze jedno miejsce, w którym mógł on być – ogródek. Jego ulubione marchewki rosły właśnie tam. Ania od razu poszła na zewnątrz, aby go poszukać. Na szczęście długie, brązowe uszka wystawały zza nieskoszonej trawy. Szybko do niego podeszła, przytuliła i zabrała do domu. Dziewczynka odetchnęła z ulgą, że jej ulubieniec jednak nie dobrał się do marchewki. Maryla by się wściekła.
Dzień później ogłoszono, że dzieci mogą wychodzić poza swoje gospodarstwa. Z tej okazji Ania postanowiła zaprosić do siebie Dianę. Osobiście udała się do jej domu. Pani Barry nie była na początku przekonana do pomysłu. Jednak błagania dziewczynek i ich argumenty wydawały się bardzo przekonujące. Wracając do domu Ania planowała cały kolejny dzień. Nie zauważyła nawet jak o tej porze pięknie wygląda Jezioro Lśniących Wód. Tak bardzo tęskniła za przyjaciółką, że teraz ich spotkanie było dla niej najważniejsze.
W okolicach dziesiątej do drzwi zapukała przyjaciółka Ani. Przez cały dzień dziewczynki siedziały w ogródku i szyły ubranka dla Choco. Dzięki temu w jego szafie znalazł się strój na każdą okazję. Stwierdziły, że zrobią mu spa, przed wieczornym pokazem mody, aby nie był za bardzo zestresowany. Umyły go, wysuszyły i wyczesały. Po próbie generalnej wszystko było gotowe. Ubrały go w stroje, na końcu sceny położyły marchewkę i o dwudziestej zaczęły przedstawienie. Niestety nie mogły się pochwalić swoimi osiągnięciami dużej ilości osób, ponieważ izolacja nie pozwalała na spotkania w większym gronie. Jedynym widzem pokazu była Maryla, której bardzo podobały się uszyte stroje. Ponieważ dziewczynki nie mogły spotykać się zbyt często, ustaliły, że listy do siebie będą zostawiały co drugi dzień pod kamieniem leżącym niedaleko mostu na Jeziorze Lśniących Wód. Ania zaczęła żyć nadzieją, że w końcu sytuacja wróci do normalności. Bardzo tęskniła za koleżankami oraz nauczycielką. Zaczęła również prowadzić dziennik i opisywała w nim każdy swój dzień. Pewnego wieczoru chciała przeczytać jego fragment Maryli, ale ta stwierdziła, że nie lubi literatury fantastycznej. Ania przyznała, że pisząc troszkę puściła wodze fantazji, ale tylko odrobinkę. Dziewczynka postawiła w swoim pokoiku kalendarz i każdego wieczora skreślała kolejny dzień, odliczając do końca kwarantanny.
Następne tygodnie w Avonlea były ponure i deszczowe. Choco oraz listy od Diany trochę poprawiały dziewczynce humor. Szyła ubranka dla swojego zwierzaka. Nawet udało jej się zrobić mu czapeczkę zimową, kombinezon anty – wirusowy i maseczkę. Rozwinęła też swoje zdolności kulinarne. Maryla obiecała, że gdy skończy się epidemia pomoże Ani w sprzedaży ciasteczek w miasteczku. Liczba zakażeń powoli malała, a naukowcy lada dzień mieli wyprodukować lekarstwo. Pojawiły się też informacje, że dzieci niedługo będą mogły wrócić do szkoły. Ania sumiennie odsyłała listy z pracami domowymi i marzyła o ponownym spotkaniu z koleżankami z klasy.
Autor: Natalia Krempińska
Praca wyróżniona w trzeciej edycji konkursu Sposób na pandemię. Bohaterowie literaccy w czasach zarazy