Polub dziewczynę z lustra
Czytam sterty książek dziecięcych, ale od lat nie sięgnęłam do typowej powieści dla dziewcząt (poza – oczywiście – książkami Małgorzaty Musierowicz, ale to trochę inna kategoria). A przecież kiedyś była to moja codzienna lektura. Przyznam, że Dziewczyna z lustra przeleżała chwilę na półce, zanim, trochę na zapas nastawiona niezbyt pozytywnie, w końcu po nią sięgnęłam, by w efekcie „łyknąć” w jeden wieczór (zupełnie jak kiedyś książki Siesickiej czy Snopkiewicz…).
Pozytywne zaskoczenie wiąże się przede wszystkim z tematyką. Nie jest ona bynajmniej błaha (czego się spodziewałam). Owszem, mamy pokazane rozterki nastolatek pt. „jaką szminkę sobie kupić”, ale głównie poruszane są poważniejsze kwestie – w jaki sposób zdobyć akceptację wśród rówieśników, a przy okazji pozostać sobą? Kim mam zostać w przyszłości? Jak zaakceptować swój wygląd i charakter? Czy uda mi się znaleźć przyjaciół?
Trzeba przyznać, że autor napakował sporo ciężkich problemów do swojej książki – sieroctwo, rodzina z problemem alkoholowym, kleptomania – to wszystko przydarza się bohaterom. Ale od razu powiem – doświadczają także całkiem sporo dobrego.
Główna bohaterka – Faustyna, zwana Fusią – kiedyś mieszkała pod Warszawą z mamą (ojciec odszedł z młodszą kobietą). Pewnego dnia matka ginie w wypadku samochodowym (który sama spowodowała), a Fusia najpierw jest przerzucana przez członków rodziny jak „gorący kartofel”, aż w końcu starsza ciotka lituje się nad nią i zabiera do siebie (w ten sposób dziewczynka unika domu dziecka). Niestety, mieszkanie z sześćdziesięcioletnią kobietą, która nigdy nie miała własnych dzieci, w małym mieszkaniu, w prowincjonalnym mieście – nie jest dla dziewczyny łatwe. Nie ma się jednak co specjalnie dziwić – straciła mamę, ma poczucie, że nikt jej nie chce, zmienia się jej środowisko i status materialny. Każdy w takiej sytuacji byłby rozgoryczony i pogubiony, a nastolatka w tzw. trudnym okresie – tym bardziej. Dlatego nie akceptuje tego, że ciotka pomaga małemu Jackowi, wnukowi zmarłej przyjaciółki, którego rodzice piją. Przyłącza się do szkolnego ostracyzmu wobec świetnej uczennicy Hanki, która cierpi na kleptomanię. Pozwala sobą manipulować fałszywej „przyjaciółce” Iwce. Rozczula się nad sobą i faktem, że musi mieszkać u ciotki, a nawet postanawia od niej uciec.
Nie sposób jednak nie lubić Fusi. Z jednej strony czytelnik jej oczywiście współczuje. Z drugiej – dostrzega jak szybko ta dziewczyna dojrzewa i ze skupionej tylko na własnych problemach i przewrażliwionej na swoim punkcie nastolatki przeobraża się w młodą kobietę, która uczy się odróżniać wartościowych ludzi, nawet tych z poważnymi problemami z zachowaniem, jak Hanka (z którą w końcu się zaprzyjaźnia), od tych chcących ją tylko wykorzystać do swoich celów. Starszą, przybraną siostrę dla małego Jacka, którym rodzina niespecjalnie się zajmuje i nie dostrzega jego problemów. Odpowiedzialną opiekunkę dla ciotki, gdy ta ląduje w szpitalu. Osobę, która potrafi dostrzec dobre intencje i zrozumieć różnice pokoleń oraz dostrzec tą ważną w życiu prawdę, że nigdy nie jest cały czas pięknie i idealnie, a wszyscy ludzie mają jakieś problemy.
To zaskakujące, jak autor świetnie wczuł się w psychikę młodej dziewczyny (mimo kolejnego krzyżyka na karku coś niecoś jeszcze z tych trudnych czasów pamiętam). Decydując się na narrację trzecioosobową nie udaje przy tym, że jest nastolatką i utrzymuje pewien dystans między swą bohaterką a sobą.
Przyznam – nie bardzo wiem, czy ta książka spodoba się przeciętnej nastolatce (choć mam nadzieję, że obraz, jaki czasem się nam przedstawia, zwłaszcza w mediach – nie jest prawdziwy). Wiem, że poleciłabym ją każdej młodej dziewczynie. Bo pokazuje co naprawdę w życiu się liczy: przyjaźń, rodzina, poczucie, że jest się potrzebnym innym, akceptowanie ludzi i ich odmienności, ale także siebie i miejsca, jakie w życiu przyznał nam los.
Co nie znaczy, że nie warto walczyć o więcej.
Mogą Cię również zainteresować:
Ubogaca naszą codzienność. Dostarcza moc wzruszeń i doznań. Utrwala wspomnienia pięknych chwil. Czy może także zmieniać nasze życie? Jak najbardziej – udowadnia to Anna Czerwińska-Rydel w swojej opowieści o sympatycznej, ale odrobinę nieszczęśliwej Matyldzie. Katarzyna Ryrych lubi czynić swoimi bohaterami dzieci czy też młodych ludzi, którzy mają w życiu pod górkę. Tak jest z braćmi w O Stephenie Hawkingu, Czarnej Dziurze i Myszach Podpodłogowych – Stefan, unieruchomiony przez chorobę nie rusza się z łóżka, a wrażliwy Piotrek nie ma w związku z tym tak bezproblemowego dzieciństwa, jak jego koledzy.Więcej oNadejdą jasne dni[…] Jestem rodzicem, który pamięta stan wojenny. Kojarzy mi się on jednak głównie z tym, że nie było niedzielnego programu porannego, na który tak się czekało – „Teleranka” i że nie szło się następnego dnia do szkoły. Ale niektórych z nas, dzieciaków w 1981 roku, dotknął on osobiście. Wyglądasz jak pasztet! Po takich słowach trudno zachować niezachwianą wiarę we własną urodę. A co dopiero, gdy mianem paszteta określa cię cała szkoła! Przyjemnie nie jest. Łatwo też nie. Ale po kilku latach można się właściwie przyzwyczaić. Tak przynajmniej uważa Mireille, która po raz trzeci została laureatką facebookowego plebiscytu na najbrzydszą dziewczynę w szkole. IWięcej oJeśli nie wygląd, to co? Brzydkie w kulturze piękna[…]O wielkiej mocy muzyki
Nadejdą jasne dni
Skutki uboczne eliksiru miłości
Jeśli nie wygląd, to co? Brzydkie w kulturze piękna