O pewnym spotkaniu
Książka dla dzieci, w której głównym bohaterem jest człowiek robiący trumny? I w której co krok ktoś umiera? Hm, hm. Ale przecież śmierć nie zniknie tylko dlatego, że nie będziemy o niej mówić. Pytanie, jak to robić, gdy czytelnikiem ma być dziecko. Z pewnością sposób, jaki obrała Matilda Woods jest dobry. Bo pokazując dramatyczne losy bohaterów, ich smutek, zagubienie i tęsknotę za tymi, którzy odeszli podkreśla, że zawsze warto otworzyć się na nową miłość, a dopóki żyjemy możliwe, że gdzieś tam zapisany jest dla nas jakiś Plan.
Albertowi podczas zarazy, która przeszła przez miasteczko, zmarła żona i troje dzieci. Przedtem miał radosny dom i był najzdolniejszym w mieście stolarzem – tworzył meble i zabawki. Po śmierci najbliższych musiał sam zrobić dla nich trumny. Potem postanowił stworzyć jedną także dla siebie. Ale nie nadszedł koniec jego życia, choć przerzucając się na tworzenie przedmiotów dla zmarłych i czekając na dołączenie do rodziny, pogrążony w smutku, egzystował gdzieś na granicy dwu światów. Nieoczekiwanie jego niedola odmieniła się, gdy los postawił mu na drodze Tita, który stracił matkę.
Alberto zaczął się nim opiekować zastanawiając się jednocześnie, dlaczego chłopiec nie chce wychodzić z domu, przed kim się ukrywa? W końcu dowiedział się, że Titem kieruje strach przed ojcem, który nie traktował jego i matki dobrze, uważał za swoją własność, za przedmioty, do których ma prawo. I nie zawaha się przed niczym, by je wyegzekwować. Trumniarz dużo ryzykował pomagając chłopcu, aż w końcu jedynym wyjściem okazała się być ucieczka, nawet jeśli oznaczało to pozostawienie domu i pamiątek po rodzinie.
Książka kipi od emocji, wzrusza, przepełniona jest magią – ale nie tylko taką przypominającą kuglarstwo – jak latające ryby czy ptak Fia, który posiada wiele cech trochę wykraczających poza swój gatunek.
„Po przybyciu do Allory po prostu trzeba było zwrócić oczy ku niebu, żeby widzieć magię – każdego dnia i po zapadnięciu głębokiej nocy”.
Czy to niezwykła siła oddziaływania miasteczka sprawiła, że Alberto w końcu zrozumiał, że zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji, nawet największa samotność ma swój kres, a nasi bliscy, którzy odeszli wcale nie chcą byśmy cały czas tkwili w rozpaczy? A może nie trzeba jechać do Allory, by uwierzyć, że póki trwa życie – nie warto zbytnio rozmyślać o śmierci?
Mogą Cię również zainteresować:
Między Wigilią a Sylwestrem. Z gwiazdką w tle
Dwa dni Świąt Bożego Narodzenia to czas niepowtarzalny i wyjątkowy. Ale dla tych, którzy na co dzień mierzą się z przymusową edukacją, święta to właściwie początek świętowania. Dopiero po „oficjalnej”, kościelno-rodzinnej części zaczynają się chwile prawdziwej swobody. Wreszcie można spać, próżnować i bez wyrzutów sumienia się nie-uczyć.
Idealny Kalendarz Adwentowy cz. 2.
Jeśli w moim Idealnym Kalendarzu Adwentowym miałoby zabraknąć klasycznej opowieści podzielonej na 24 rozdziały do czytania każdego dnia – nie byłoby dobrze. Dlatego tę część grudniowych poleceń zaczynam od tego typu lektury.
Dwie garści mikołajowych inspiracji – dla przedszkolaków
Niektórzy słyszą już dźwięk dzwonków sań. Inni coraz częściej rozmyślają o prawdziwym biskupie Miry. Jeszcze inni nerwowo zerkają w kalendarz. Zresztą, twórcy sklepowych wystaw i telewizyjnych reklam nie silą się na subtelności – intensywnie przypominają, że to już. Pora działać!
10 powodów, by jechać na Targi
Ogólnie – wiadomo. Bliski i bezpośredni kontakt z autorami, możliwość swobodnej rozmowy, poznania ich ludzkiego oblicza. Mnóstwo książek, które można przeglądnąć. Zniżki. Panele i warsztaty. Spotkania. Autografy. Ale konkretniej?
Dla czytaczy i nie-czytaczy
Znacie prawie-nastolatków, którzy stronią od książek? Mówią lekceważąco, że to nuda i strata czasu? Bibliotekę omijają szerokim łukiem, a lektury szkolne – jeśli w ogóle – poznają dzięki audiobookom? Czas, by poznali Jędrka.