
Nazywam się Kuba. Nie Kubuś
To nie jest książka dla czytelników ceniących wyłącznie przyjemne i lekkostrawne opowieści. Ani dla tych, którzy nie chcą uwierzyć, że niedźwiedź nie przypomina miłego zwierzątka o bardzo małym rozumku.
Swoje zamiary autorka zdradza już w tytule. Bo przecież Kuba Niedźwiedź wyraźnie nawiązuje do postaci kultowego misia – tyle, że od razu wiadomo, iż nie ma tu mowy ani o misiu, ani o słodkim Kubusiu. I że bohater książki nocuje raczej w gawrze, a nie wygodnym łóżku w pniu drzewa.
Ale mimo tak wyraźnych sugestii, ja nie byłam przygotowana na te historie. Wstrząsnęły mną i na długo zapadły w pamięć.
Dlaczego książka przeznaczona dla najmłodszych wywarła aż takie wrażenie na dorosłej osobie?
Hm… Mam ochotę napisać – sprawdźcie sami.
Wyjaśnię jedynie, że choć przygody tytułowego Kuby mają charakter baśniowy (występują tu antropomorfizowane zwierzęta, zdarzają się niemożliwe w rzeczywistości przyjaźnie) i zawierają motywy humorystyczne, każdy rozdział wieńczy ważki komentarz. Czytelnicy odnajdą w nim informacje, która część historii jest zupełnie nierealna, a która została zainspirowana autentycznymi wydarzeniami. I właśnie te prawdziwe zdarzenia zaskakują. A raczej – szokują.
Przyznaję – mało wiedziałam wcześniej o życiu tatrzańskich i bieszczadzkich niedźwiedzi. Może dlatego nie byłam świadoma, jakie znaczenie ma dla nich choćby jednorazowe spróbowanie ludzkiego jedzenia. Ani jak smutny bywa los tych, którzy – z różnych przyczyn – nie podporządkują się regułom ustalonym przez ludzi. Ani też jakie dramaty zdarzają się w ogrodach zoologicznych.
Książka Renaty Kijowskiej to jedna z publikacji pomagających szerzej i uważniej spojrzeć na świat.
Ale to również lektura, której nie polecam przed snem – chyba zbyt mocno oddziałuje na wyobraźnię wrażliwych czytelników.
Mogą Cię również zainteresować:
Niewtajemniczeni widzą tylko niewielki, prostokątny (rzadziej kwadratowy) przedmiot. Wiedzą, że dość powszechnie uznawany jest za rozwijający i wartościowy. Wybierając jeden spośród dziesiątków czy setek innych kierują się więc głównie przykuwającą wzrok kolorystyką albo rozpoznawalnością autora lub tytułu. Nowości-Nie-Do-Przeoczenia. Tak nazwałabym je w skrócie. I chyba dłuższego wstępu nie trzeba? “Inne dzieci mają dużo gorzej!” Lubimy używać tej frazy, gdy chcemy przekonać potomka, by nie grymasił przy jedzeniu czy nie rozpaczał z powodu odmowy kupna nowej zabawki. Czy jednak to zdanie coś dla niego może znaczyć? Jak ma to rozumieć, gdy widzi głównie swoich kolegów, którym powodzi się całkiem nieźle?
7 niezwykłych podarunków na Dzień Dziecka
Od starożytnego Egiptu do… przedszkola. Wyjątkowe premiery
Budi – marzyciel z ulicy