Na Dzień Dziecka – dla ciut starszych

Na Dzień Dziecka – dla ciut starszych


Czerwiec to czas, gdy omawianie lektur szkolnych właściwie dobiega już końca. Można więcej czasu i uwagi przeznaczyć na książki dobierane do własnych zainteresowań. Poniżej przedstawiamy kilka propozycji dla młodszych uczniów.

Dla tych, co lubią się pośmiać:

Kto wcześniej poznał Bodzia i Pulpeta ten wie, że ci dwoje stanowią niezły duecik. I jeśli myślicie, że w drugiej części mają mniej szalonych pomysłów, rzadziej usiłują wykończyć swoją wychowawczynię – panią Troć i nie tak często bujają w obłokach (czy kosmosie), to oczywiście – jesteście w błędzie. 

Komisja czytająca w składzie ja i mój syn orzekła także, że w tym tomie znajduje się zdecydowanie więcej absurdalnych sytuacji, dziwnych scenek, zabawnych dialogów. 

Czym tym razem rozbawią nas chłopcy? A, na przykład Bodzio naukowo  będzie próbował sprawdzić czy anioły strzegą przed popełnieniem złego uczynku, zaś oboje wykażą się niezwykłą wyobraźnią podczas pisania wypracowania pt. “Szkoła przyszłości – jak ją sobie wyobrażam?”. 
I zrobią jeszcze wiele, wiele innych ciekawych rzeczy.

P.S. Jako dorosły nadal nie rozwiązałam zagadki: dlaczego pani Troć nadal zabiera klasę na wycieczki?

Dla młodych odkrywców:


Jak to się dzieje, że powstają rzeczy przełomowe? Ta książka opowiada o pomysłach, które zrodziły się w umysłach geniuszy, a potem dzięki ich pracy ( a czasem – tak! – dzięki lenistwu) i determinacji – znalazły zastosowanie w rozmaitych dziedzinach życia człowieka.
Zaczynamy od wyjaśnienia różnicy pomiędzy odkryciem a wynalazkiem. Potem czytelnik dostaje garść informacji na temat wynalazków, których nie można przypisać konkretnej osobie, ale bez nich nie byłby możliwy rozwój cywilizacyjny. Łuk, rozniecanie ognia, pług, żarna, garnek, igła czy wreszcie – koło.
Po tym wstępie autor prezentuje sylwetki genialnych wynalazców: Leonarda da Vinci, Gutenberga, Ignacego Łukasiewicza, Edisona i kilku innych.
Zaletą książki jest to, że pokazuje, jak jeden wynalazek prowadzi do drugiego, jak rozwija się dana dziedzina działalności np. w sposobach przekazywania wiadomości na odległość od telegrafu do smartfona.
Na koniec przytacza kilka przedmiotów, które może nie były przełomowe, z pozoru niewielkie, ale nie wyobrażamy sobie bez nich życia – jak agrafka, dżinsy, długopis czy w końcu – papier toaletowy.
Kto wie, może któryś z czytelników książki wyrośnie na wynalazcę? 😉

 

 

Dla wielbicieli historii z dreszczykiem:


Akcja książki rozgrywa się w dziewiętnastowiecznej Anglii. Zaczyna się właśnie era przemysłowa. Wynalazcy próbują wcielić w życie swoje marzenia. Jednym z nich jest odwieczne pragnienie wzniesienia się w powietrze, trwa wyścig, kto pierwszy skonstruuje latającą maszynę. Za dokonanie tego czynu wyznaczono nawet wysoką nagrodę.
Athan, spragniony przygód chłopiec z biednej rodziny, także śni o lataniu. Wraz z panem Chenem w tajemnicy próbują skonstruować latającą maszynę. Niestety, pan Chen zostaje zamordowany, a chłopiec musi walczyć, by ich dorobek nie dostał się w niepowołane ręce. Najwidoczniej ludzie, którym na tym zależy nie zawahają się przed niczym, by osiągnąć swój cel.
Komu może zaufać chłopiec, a kogo powinien się strzec? Czy próbując ocalić plany wynalazku narazi swoich najbliższych?
Akcja toczy się szybkim tempem, trzyma w napięciu, zagadki mnożą się na kolejnych stronach. Autorka kreśli wyraziste sylwetki bohaterów i nie wzbrania się przed ich krytyką, zwłaszcza dorosłym można wiele zarzucić. Czytając książkę z pozycji współczesnego rodzica, aż dostawałam dreszczy na myśl o tym, że młody bohater nie tylko musi pracować na utrzymanie rodziny, ale też matka jest skłonna wysłać go do naprawdę parszywego zajęcia. Ale czy nie takie właśnie były realia XIX jeśli chodzi o traktowanie dzieci? Właśnie to świetne oddanie atmosfery życia w tamtej epoce jest dużym plusem książki.

 

Dla ciekawskich


O 8 na rynku
ok
🙂
Pokolenie przyzwyczajone do błyskawicznych i dalekosiężnych możliwości komunikowania się, ma raczej nikłe pojęcie o bogatej historii ludzkiego porozumiewania się. Tymczasem Liliana Fabisińska pokazuje, jak różnorodne, zaskakujące i pomysłowe były formy kontaktów międzyludzkich przed nastaniem ery Internetu.

Książka nie wpisuje się w obecny (dość popularny) trend publikacji popularnonaukowych – ilustracje, ilustracje, ilustracje, gdzieniegdzie “ozdobione” krótkim tekstem. W Historii komunikowania się obrazków nie brakuje, ale to tekst pełni rolę dominującą. Na szczęście! Bo Liliana Fabisińska posługuje się nim bardzo zręcznie. Dzięki temu przedstawia uporządkowane chronologicznie fakty jak fascynujące ciekawostki, strona po stronie zdumiewając czytelników. Narodziny ludzkiej mowy, rozmaite próby tworzenia pisma, język migowy, harcerskie szyfry, pierwszy listonosz, pocztowe gołębie i wielbłądy (w Australii!), język kwiatów, kapsuły czasu – to zaledwie kilka z poruszanych wątków. Szkoda trochę, że opowieść nie dociera do czasów współczesnych, nie wpisuje w całość historii komunikacji internetowej . Może autorka uznała, że o tej ostatniej młodzi ludzie wiedzą wystarczająco dużo?

Warto jednak, by odkryli, że sms czy mms to nie jedyne formy przekazywania komunikatów, a poza mediami społecznościowymi istnieją również inne sposoby porozumiewania się na odległość. (KM)

 

Dla młodych przyrodników


Zdarzają się czytelnicy – nawet bardzo, bardzo młodzi – których interesują wyłącznie publikacje popularnonaukowe. Zwłaszcza przyrodnicze. Chyba właśnie dlatego takie nowości wydawnicze dość regularnie pojawiają się na rynku.

Ciekawą propozycję stanowi książka W sercu lasu. Autorki zapraszają do odbycia wędrówki po lasach świata. Na kolejnych, bogato ilustrowanych stronach ukazują m.in. etapy powstawania drzew, zmiany, jakie zachodzą w różnych porach roku, gatunki drzew (liściastych, iglastych, tropikalnych). Prezentują dziuple, norki i inne zakamarki, sekretne życie ściółki, liczne rośliny oraz zwierzęta, które nie tylko zamieszkują las, ale też przyczyniają się do jego rozrastania.

W sercu lasu to książka do wielokrotnego oglądania, przekazująca nie tylko wiedzę, ale też – zwłaszcza za sprawą ilustracji Jane McGuinness – miłość do lasu i fascynację przyrodą. (KM)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.